Kiedy zaczynałam przygodę ze stylizacją paznokci, dostałam w
prezencie stylograf. Z kryształkami, żeby pasował do pędzelka :D Fajnie,
pomyślałam, będę tworzyć. Internet przecież pokaże mi, jak działać tym
ustrojstwem. Niestety nie mogłam przez jakiś czas znaleźć zadowalającej
instrukcji. No cóż, jak nie spróbuję, to się nie dowiem. Stylograf na miejscu,
tylko czym malować? Hybrydą? Niby dobra opcja, ale dla początkującej osoby
strata materiału. Na co się zdecydowałam i co z tego wyszło?
Jakiś czas temu, kiedy jeszcze sama byłam klientką salonu
paznokci, widziałam, że dziewczyny malują wzorki farbką akrylową. Kupiłam więc farbkę
firmy Polycolor (czarną, tak na początek, ok. 8 zł).
Wycisnęłam do kieliszka na hennę trochę farbki (wielkości
ziarna grochu). Myślałam, że już zabiorę się za malowanie, ale farbka była zbyt
gęsta. Dodałam kilka kropel wody (najpierw 4, później dodałam kolejne 4).
Dokładnie wymieszałam całość. Przygotowanie odpowiedniej mieszanki to
najtrudniejsza część. Zbyt gęsta nie nabierze się do stylografu, za rzadka
będzie się rozpływać. Przy dobrze przyrządzonej farbce, po napełnieniu
stylografu, powinno dać się namalować co najmniej 25 kropeczek.
Robimy standardowy mani hybrydowy (bez topu). Przemywamy
warstwę dyspresyjną i działamy :) Ważne, żeby nie nabierać zbyt dużo farbki,
bo zrobią nam się kleksy (które zawsze można zmyć cleanerem, ja mam go w
pogotowiu). Dopóki nie położymy topu na wyschniętą farbkę, możemy mazać i
malować, ile dusza zapragnie :) WAŻNE: Nie przyciskamy stylografu zbyt mocno
do płytki paznokcia, żeby jej nie uszkodzić. A taki efekt uzyskałam
ostatecznie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz